Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gonią. Zagrała w nim myśliwska krew, zwolnił kroku i po oszczep już sięgał, bo mu się zdało że ot, ot psy zwierza na gościniec wypędzą.
W krzakach zaszeleściało, mknął właśnie jelonek drogą, gdy oszczep świsnął i utkwił mu w szyi. A tuż i psy naskoczyły, a za niemi jeździec, który postrzegłszy ubitego jelenia, gniewem się rozżarł wielkim. Starzec to był już, ale gorącéj krwi, bo wprost na nieproszonego łowca wpadł z łajaniem, gdy popatrzywszy nań złagodniał nagle i gniew w śmiech obrócił.
Jaksa poznał w nim starego Zaprzańca.
— Nie winujcie mnie, ojcze — zawołał Jaksa, sama mi bestya pod oszczep wpadła, a ja z niéj i wątroby nawet dla siebie nie chcę.
— Szczęście że to wy! odparł stary — innemu bym nie darował, że mi go z przed nosa sprzątnął. Ale wina winą i bez kary nie zostanie. Musisz ze mną do mnie jechać. —
— Ojcze mój, zawołał Jaksa — radbym z duszy, ale dziś to nie może być. Z pilném poselstwem jadę i do rodzonego bym z drogi nie nawrócił.
Stary się począł sierdzić. —
— Jesteście druhem Palatynowi Petrkowi, rzekł Jaksa. —
— Nie pytaj o to, bo wiesz! zawołał Zaprzaniec.
Marek począł opowiadać jak rzeczy stały w Krakowie, zasępił się Żegota.