Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drzwiami księżnéj nie miejsce było do zapasów, poparli się daléj, gdzie za dworcem piaskiem wysypany plac widać było. Jaksa szedł tak zburzony że mu ręka na mieczu trzęsła się krwią miotana.
Niewiadomo do czegoby było przyszło z tych wyzywań, gdyby Helmut, który towarzysza nie opuszczał, niepoczął wołać.
— Na rękę się wyzywać na Zamku nie wolno! Chyba kto chce gardło dać! Z Dobkiem nie żarty.
— Swoim niewolno, dworowi, tak — krzyknął Arnulf, a przybłędę jakiegoś obciąć kto mi zabroni?
— Naprzód patrz ty, abyś sam nie oberwał — za przyjaciela się zastawiając odparł Helmut. — Ja go znam i wiem co może.
Jaksa stał spokojnie.
— Próbujcie się, dodał pierwszy — zgoda, ale nie przeciw sobie — tylko kto co może! Kto co umié!
Na wałach stała wywieszona tarcza biała z drzewa miękkiego.
Wpośrodku niéj niewprawna czyjaś ręka czarnym węglem nakreśliła człowieka niby strasznego, z głową ogromną na dwóch pałkach stojącą. Poznać go było można po dziurach czarnych, które oczy, nos i gębę oznaczać miały.
— Dawaj kusze i strzelajcie! zawołał Helmut — będzie próba kto lepszy.
— Nie zdragam się — odparł Arnulf chwy-