Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 139.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla niego i rodziny najgorętszą powziął życzliwość. Z drugiéj strony jeźli co knowano, czy nienależało mu rozsłuchać się, dojść, aby w porę ostrzedz zagrożonego?
Tak jeszcze wahając się, poszedł tego dnia na dwór biskupi, niosąc pokłon od ks. Janika.
Po wrocławskim biskupim dworze, tutejszy wcale odmienną miał postać; podwórca stały ciche, ludzi było nie wielu, spokój wielki, duchownych więcéj niż rycerzy, niż sług i świeckiéj drużyny. A świeccy nawet tutaj mieli w pół klesze postawy i obejście.
Przystęp do pasterza nie był trudny; wpuszczono go natychmiast. Staruszek przygarbiony z twarzą łagodną, włosy siwemi, wyszedł powolnym krokiem ku niemu na kijku się opierając. Był to Rupert Korabita, niegdy także wrocławski pasterz, potém krakowski, mąż miłujący spokój, dla ubogich dobroczynny, wszystkim przystępny, ale już podeszłym wiekiem oderwany od świata i więcéj o przyszłych myślący rzeczach. Pierwszy to był pono pasterz w Polsce, co po kilkudziesięciu leciech pasterstwa w jednéj owczarni, przeszedł z niéj na drugą.
Gdy mu Jaksa od ks. Janika poselstwo sprawiał, na wspomnienie Wrocławia uśmiechnął się staruszek i westchnął głęboko.
— Z Wrocławia więc jedziecie — odezwał się — o! jak miło mi widzieć was! Tęsknię do-