Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stara matka słuchała rozmowy to zbliżając się to oddalając, po tych słowach podeszła ku nim.
— Ojcze mój — odezwała się — jemu już trzeci lat dziesiątek dochodzi. — Wygląda młodo, ale mu na gniazdo czas, tembardziéj, że w gnieździe jeden jest. Zrywa się ztąd jak ptak co pary szuka. Sam nie wié czemu i zaczém mu tęskno, toć wola Boża.
Ksiądz spojrzał, — Jaksa się zapłonił cały.
— E! rzekł — nie tak mi pilno jak się matusi zdaje!
— Ty sam niewiész o tém, a oko matki patrzy w ciebie i widzi w głąb aż do wątroby — (serca). Cóż w tém złego? Mnichem nie chciałbyś być! jeden u mnie jesteś, mnie wnuki kołysać czas. — Mnie téż pilno. — Żenić cię trzeba, — żenić. —
Zwróciła się ku księdzu. —
— Prawda, — ojcze?
— Tak — tak mówi Apostoł — szepnął ks. Marcin, potrzeba by się żenił, kto w grzechu żyć nie chce. —
Przerwał stary. — Jaksowa nagliła. —
— Mów ojcze za mną, prawda, — niech się żeni!! Ja powiedzieć tego jak ty nieumiem.
— Ani ja — ani ja, mruknął ks. Marcin. Nie nasza rzecz małżeństwa i niewiasty zalecać, bo wiele między niemi złych jest i złego wiele przez