Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bił się jak na kamieniu. — Więc choć ten dwór setki lat stał, zdrów był i cały, tylko posiwiał i zczerniał miejscami. — A drasnąć było tę skórę, którą nań włożyły wieki, z pod niéj zdrowa miąższ żółta jako wosk świeciła.
W ścianach grubych siedziały małe starodawne okienka bez błon, z okienniczkami szczelnemi, które mało co światła do środka puszczały i drzwi były nizkie i wszystek pozór nie teraźniejszy. — Ten co to budował nietylko o moc dbał, ale i o ozdobę, bo w tych kłodach po rogach, po belkach, — nad drzwiami dziwolągi powyrzezywał, jakich chyba nigdy na świecie niebywało, i żadne oko ludzkie ich nie widziało. — Siedziały tam, jakby na postrach poczwary z głowy ptasiemi, z nogami lwów, z łapami niedźwiedzi, ze skrzydły rozpostartemi, to orły niby z paszczękami wilczemi, to smoki jakieś z pozakręcanemi ogony wężowemi. — Niegdyś potwory te malowane były, ale barwy z nich dawno zmyły deszcze i wypaliło słońce do szczętu. —
W osobliwszym tym starym dworze latem, — około tych poczwar, ba w ich gardłach gnieździło się ptastwo, kręciło po nich i szczebiotało, tak że one drewniane rzeźby żyć się i gadać zdawały. —
W Komorowie mieszkała matka Jaksowa, — pani wielkiego rodu, kędyś z za Łużyc czy od Pomorza wzięta. — Poganką ją pono zaswatał