Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zostanie tego zawsze dosyć. — Każda z nich hoża póki wianuszek nosi, i wszystkie potém więdnieją prędko, że ich nie poznać! — I tę pewnie nie inny los spotka, bo piękność jak wiosna jest, — kiedy rozkwita przekwita.
Śmiał się prawiąc tak Zuła a Jaksa milczał już.
Drugiego dnia ze Światosławem jechali na łowy, cały dzień biegając ze psy i sokoły, tak że późno już na noc wrócili do miasta. A że podle dworu i góry Sobótki jechać im było trzeba, Światosław na wieczorny chléb zabrał przyjaciela z sobą.
Ledwie doń zasiedli, gdy, pewnie o obcym niewiedząca siostra nadbiegła do brata. Jaksa się porwał, ujrzawszy ją i o mało nie spłoszył strwożoną, gdy go ujrzała. — Brat ledwie na chwilkę mógł ją powstrzymać zapytaniami o rodziców.
Miał czas gość stojąc z wlepionemi w nią oczyma, przypatrzeć się jak chciał ślicznemu dziewczęciu. Serce mu w piersi kołatało, gdy ona, jak dziecko zuchwałe, mierzyła go ciekawém wejrzeniem.
Widział ją uśmiechającą się do brata. Słyszał mówiącą takim głosem, jakim rajskie śpiewają ptaki i wydała mu się zblizka stokroć piękniejszą niż zdaleka, a gdy odchodząc na pożegnanie, oczyma rzuciła ku niemu płonąc cała, ledwie na kolana niepadł przed nią.
Gdy potem do dworu Biskupiego wracał, po