Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więcej wozów i ludzi ciągnęło — zawrócił ku Wrocławiowi.
Jaksa prawie rad był, ale w duchu sobie powiedział, że w mieście ino popasie, rozpatrzy się maluczko i do domu nawróci.
— Gdyby jakiem szczęściem dało się zobaczyć ową Błogosławę, mówił jadąc — dobrzeć by to było, ale gdzież i jak się to trafić może?
Tego się cale nie spodziewał, po młodemu tylko o dziewczęciu marząc. — Ludzka rzecz.
Miał też powód szukać sobie i napatrywać żony, choć jej niby nie chciał i wypierał się wczoraj. — Miał Marek Jaksa jedną tylko panią macierz starą, która jedynaka swego miłowała jak oko w głowie, a ciągle modliła i prosiła go ażeby się, jeźli nie dla siebie, to dla niej żenił. —
— Dla mnie starej, mówiła mu, pociecha by była z synowej i wnucząt, choć do kogo zagadać, choć się z kim popieścić. Ty zawsze kędyś w drodze, ja sama, a uchowaj Boże nieszczęścia na ciebie, mnie też nie żyć, bo niemam dla kogo.
Dla téj miłéj macierzy radby się był ożenił już Jaksa, pewnie więcéj niż dla siebie, bo trudny jakoś był i największa piękność mu nie smakowała, gdy obyczaj miała prosty. Czegoś pragnął więcéj niż umiał powiedziéć — wysoko patrzał. Więc owa Petrkowa córka, zachwalona tak, w głowie mu utkwiła. Choć tam może starali się możniejsi a dumny Petrek za zięcia ksią-