Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 302.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kleństwa na ustach konającego, uczuł krew ścinającą się w żyłach, bo część ich spadała na niego, bo i on należał do liczby ludzi co temu nieszczęśliwemu skarb jego wydarli i zbezcześcili.
O. Spirydjon popatrzał, począł się nad nim modlić, nareszcie przeżegnał obłąkanego, a siłą krzyża tego jakby cudem uspokoił się nieszczęśliwy, głowę pochylił na piersi, oczy przymknął, zdawało mu się że na chwilę usnął i przebudził zaraz oprzytomniony; oczy jego jaśniej teraz patrzały, wzrok chodził rozważnie po przybyłych, ukląkł, złożył ręce, począł płakać rzewnie i modlić się.
Łzy jakby długo wstrzymywane puściły się teraz z otwartych źrenic strumieniem wezbranym.
Podczaszyc świadek tego cudu dokonanego modlitwą, uczuł świętość człowieka co umiał go uprosić u Boga, i cofnął się z uszanowaniem, bo ujrzał oczyma swemi to, w co nie wierzył nigdy — dotknął się cudu, widocznie objawiła mu się siła Boża.
Kozłowski przestał być obłąkanym, był nieszczęśliwym tylko, który po długiem śnie szaleństwa budzi się z całą pamięcią przeszłości.
Przyszedł do nóg kapłana o spowiedź i przebaczenie grzechów go prosząc.
Ustąpili więc wszyscy, a z nimi i przejęty podczaszyc, drzwi alkierza się przymknęły, a uratowany od śmierci zasiadł zaproszony przez drwala w ubogiej jego chacie. Uderzył go teraz i widok życia ubogich, bo on także na nowo miał rozpocząć żywot pracy i niedostatku, począł się rozglądać po czystej izdebce w której znać było ład, spokój i jednostajny bieg godzin w pocie czoła zarobionym podsycanych chlebem. Proste ławy,