Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

próżniały nigdy, gra ciągle wrzała, lało wino, rzucano pieniądze garściami, rujnowali się gracze, a wśród tego szumu, dostrzedz było łatwo pilnemu oku jakichś zmów potajemnych, narad pokątnych, których gra i zabawa były pokrywką tylko. W salonach Włocha spotykały się osoby najwyżej stojące, których gospodarz jak równych traktował poufale, niekiedy dawał im rady i znajdywał zawsze posłusznemi swemu sterowi. Widać było że Cerulli piastował jakąś tajemną władzę i miał znaczenie wielkie w gronie które go otaczało.
Tuż obok jego mieszkania, ale nigdy nie pokazując się na pokojach pełnych gości, zajmowała obszerny lokal piękna Julja. Okna jego na wprost były zwrócone ku oknom domu Ordyńskiego; przez nie to pierwsza zawiązała się znajomość, i z daleka ją widząc tak się był już podczaszyc zapalił, że przysiągł jenerałowi, jako nic w życiu nie spotkał nad nią cudowniej pięknego.
Jenerał, który w chwili wyznania spokojnie popijał, spojrzał na podczaszyca z pod brwi, potrącił głową i rzekł z flegmą:
— Zły masz gust.
— Jak to? dosyć mieć oczy jenerale, żeby mi się nie dziwić!
— Ale ba! przy oczach i uszy nie zawadzą.
— Cóż uszy w tej sprawie mają za udział?
— Bardzo wielki... Naprzód tego djabła Włocha, który w niej słyszę zakochany po uszy, a zelant szkaradny, nie dobrze zaczepiać; powtóre odgrzewana to potrawa, którą się nie jeden przejadł do syta.
— Ale ty jej nie znasz jenerale.