Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 240.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

innych młodość, trzecia bieda także, a niektórych przypadek.
— Któraż z tych bied was tu do nas szczęśliwie zagnała, piekna Frascatello?
— Mnie — odpowiedziała tancerka — pierwsza i najpospolitsza — ubóstwo, dla którego trzeba się było wygnać z miłego kątka swojego, by ze łzami w oku skakać i śmiać się, walać i błocić, i wziąść za to rzucony jak małpeczce grosik Carita!
Nie wiem, udane czy prawdziwe maleńkie łzy błysnęły w modrych jej oczach, gdy to mówiła; westchnęła ciężko, boleśnie.
— Wy nie macie pojęcia co to życie nasze, bez tego nieba, bez tego powietrza, do których jak do mleka matki dziecięce usta, przywykły oczy i piersi nasze. Życie z bolem i tęsknotą w duszy a weselem na czole rozpiętem, pośród ludzi co myślą, że ten który się tak poniżył, zaprzedając uczucie, nic już nie ma czegoby u niego kupić nie można.
— Powiększacie smutek swój tą rozmową Signora Frascatello — przerwał podczaszyc wiodąc ją dalej ulicą — roztkliwiasz się i rozżalasz...
— Nic to! nic! pozwólcie mi z sobą być trochę szczerą i pożalić się przed wami; czuję, że musicie mieć dobre serce, tak mi przynajmniej mówią oczy wasze, a ja mam zwyczaj wybranym moim mówić co myślę. Resztę dnia już nie wiem czy się szczerze do kogo odezwę, widzieliście mnie w gościnie i gości moich u mnie — taka to życia reszta — o! nie do zazdrości!
— Wśród tylu wielbicieli i hołdów?
— Zartujesz pan — z urazą prawie zawołała Włoszka,