Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

staje z Diderot'em i d'Alembertem.
— A! kiedy tak, winszuję i przepraszam! Jesteś więc jak uważam bez przesądów, witamy w tobie jedną z podpór przyszłości Polski! witamy — i zdrowie podczaszyca Ordyńskiego, który nie mówi pacierza!
— Wiwat! podczaszyc który nie mówi pacierza!!! odezwały się kilka głosów. Frascatella z politowaniem jakiemś spojrzała na niego ukradkiem.
— Wiwat podczaszyc! dodał jenerał, który nie wierzy zapewne jak ksiądz Bohomolec, ani w czarownice, ani w upiory, ani w zamówienia, ani w post, ani w włosiennice.
— W nic, czego rozumem nie pojmuję! tryumfująco dorzucił podczaszyc.
— Nu, a w Pana Boga? zapytał Niemiec z uśmiechem filuternym.
— To wielkie pytanie! chytrze odparł Michał, duszkiem dla zagrzania się wychylając kieliszek.
— A to i w djabła WMość także nie wierzysz? wyrwał się inny głos z tyłu.
— Za kogoż panowie mnie macie, żebym w djabła wierzył? — ze śmiechem rzekł Ordyński.
— A! i w djabła nie wierzy! powtórzył ktoś znowu.
— Naturalnie że nie wierzę! krzyknął Ordyński; odwrócił się, spojrzał, dreszcz go przebiegł po całem ciele, kieliszek niedopity z rąk mu wyleciał; pobladł i krzyknął.
Ażebyśmy sobie wytłumaczyli co go tak niespodzianie przeraziło, przypomnieć sobie musimy wrażenie, jakie obraz Św. Michała i przy nim odmalowany szatan czynił zawsze na podczaszycu; twarz ta wyrazistemi rysy wypiętnowała się była w pamięci jego, a ilekroć mu