się jak was rozum wasz uczy, ale daj Boże, by to na dobre wyszło! Nie wątpisz Michasiu, że cię kocham, bo byś srogo przed panem Bogiem zgrzeszył...
— A babuniu! — przerwał młody chłopiec.
— Żal mi ciebie, żal szczerze, bo cię może w najlepszych intencjach do zguby prowadzą. Twój Poinsot, jakiś szołdra, co się na nasze nieszczęście tu przybłąkał, zaszczepił w tobie tę niewiarę i głupię jakąś filozofię która ich tam wszystkich obałamuciła..... Daj Boże by ci serca nie popsuł, a głowy na wieki nie obłąkał!!.... Zrobicie sobie co się wam podoba... jednę tylko rzecz musisz mi przyrzec...
— Wszystko co babunia każe...
— Małą rzecz, a i to nie dla mnie, dodała staruszka, kochany mój Michale. Pamiętasz jakeś małem dziecięciem ze złożonemi rękami modlił się z rana i wieczorem u kolan moich z Anusią.... Ile razy zapomniałeś pacierza (Anusia go nigdy nie opuściła) a zasnąłeś bez niego, to cię w nocy zawsze przykre sny dręczyły... Nie zapomnijże i w życiu nigdy, nie zapomnij na prośbę moję, choć krótkiego pacierza; on od ciebie szatana, który tym światem zawładnął dziś widzę, odpędzi....
Na ustach Michała przelotny, niedostrzeżony ukazał się uśmieszek, ale szczęściem staruszka go nie dostrzegła, a posłuszny wnuk przyrzekł jej, że się modlić będzie.
Dzień już był jasny, kiedy się ta rozmowa kończyła, Michał musiał się iść przebrać, pożegnał staruszkę szybko i szybciej jeszcze zbiegł po wschodach do swego mieszkania, nucąc jakąś piosnkę francuzką.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 078.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.