Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 206.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do pozyskania imienia dobić się niełatwo, a bez niego jest się na łasce przekupniów. Ci zaś mają tyle do wyboru, a tak są nawykli do nabywania prawie darmo, że rachując na nich, można umrzéć z głodu. Ludzie co kupują, wolą tanio nabyć u handlarza brzydkość, niż coś dobrego u artysty. Nie znają się powiększéj części, idzie im tylko o pamiątkę z podróży.
— A jeżeli do życia potrzebuje się mało, bardzo mało? — przerwała kobiéta.
— Nie wiem doprawdy, co mam pani odpowiedziéć, abym jéj nie uczynił zawodu — rzekł Wiktor. — Nie byłem dotąd narażony na konieczność zarobkowania.
Nastąpiło milczenie. Kobiéta szklanemi oczyma patrzyła ku Watykanowi; Wiktor patrzył na nią. Miała w téj chwili oblicze wistocie tragiczne.
— Nie sądź pan — dodała zimno — ażebym i ja już się znajdowała w położeniu podobném. Zapewne dość długo jeszcze płótno psuć będę mogła, nie potrzebując szukać na nie kupca, ale wszystko przewidziéć trzeba.
Słuchacz nic nie odpowiedział.
— Pani wprost z kraju przybywa? — zapytał po przestanku.
— Nie — odparła nieznajoma — od lat kilku mieszkałam za granicą. Zmieniło się położenie moje, a dawniéj już kochałam sztukę i zajmowałam się nią dla niéj saméj.