Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jéj towarzyszył na Monte Pincio, gdy dano znać, że księżna Teresa jest w salonie.
Niezmiernie rada jéj, wybiegła naprzeciw, układając twarz do swobody i wesela.
— Zamęczam cię — poczęła księżna — ale się czułam smutna, nie wiedziałam co zrobić z sobą. Kunusia mnie wyprawiła do ciebie. Bądź miłosierną!
Liza białe rączki załamała.
— Ale ja nie wiem — zawołała — czym kiedy księżnie tak była wdzięczną za jéj przybycie, jak dzisiaj, bo i mnie było duszno, smutno i tęskno.
— Są takie ciężkie, ołowiane w życiu chwile — poczęła, siadając, księżna Teresa. — Nie wiem co wywołało we mnie dziś ten ucisk duszy: czy widok téj biédnéj a mężnéj kobiéty, która się na artystkę kształci z taką potęgą woli, a tak widocznym bólem w duszy — czy może ten zagadkowy Wiktor, który mi chodzi ciągle po myśli.
Posłyszawszy to imię, drgnęła pani Liza, ale natychmiast wróciła do pozornéj obojętności.
— Nie jestem z natury tak dziecinnie ciekawą — ciągnęła daléj księżna. — Moje wścibstwo i krzątanie się jest skutkiem próżniactwa i potrzebą zajęcia. Ten Wiktor pseudonymski nie byłby mnie może tak zaintrygował, gdyby nie a kamea, o któréj ci wspominałam.
Milcząc, skinęła Liza, iż wié już o niéj.
— Do historyi téj szpilki — dodał-