Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w sobie, w złotych snach wypieściła. Niedołęztwo tego co przyszło na świat przywodzi do rozpaczy. Szczęście krótkie zmienia się w zgryzotę. Następuje zniechęcenie, gorycz, zwątpienie o sobie, tém boleśniejsze, że przychodzi niespodzianie i rozpromienioną duszę ciemnościami zaléwa.
— Rozumiem tę boleść — odpowiedziała Liza — ale z twórczością w sztuce nie dziejeż się to samo, co z nadziejami i ideałami całego życia naszego? Wierzymy w nie, chwytamy widma zwodnicze i szczęściem jest jeszcze, jeśli się w nicość rozwieją, szlamu i kałów nie zostawiając po sobie.
— W życiu — dodał Wiktor ze smutnym półuśmiéchem — największém szczęściem są nadzieje i pragnienia; o nie się modlić potrzeba.
— Dopóki się niemi łudzić można — dodała Liza. — Po smutném doświadczeniu źródło ich wysycha.
— Naówczas — rzekł Wiktor wesoło — trzeba z czynnego aktora na scenie stać się widzem zrezygnowanym i chłodnym; wybrać sobie fotel wygodny, sąsiedztwo niezbyt uprzykrzone i... dosiedziéć do zapuszczenia kurtyny spokojnie.
Pani domu potwierdziła to smutném uśmiéchnięciem się.
— Pan jednak jesteś zamłody do zajęcia tego fotelu — szepnęła.
— A! pani, ja jestem niezmiernie stary — od-