Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żałem nawet czyśmy ją przebyli; wiem tylko, że ze wszystkich dachów i rynien strumienie lecą, ulice potokami płyną. W Rzymie dészcz nawalny, to urzędnik pożądany, oczyszczający ulice.
Poruszył ramionami, księżna zaś dodała, wpatrując się w niego:
— A jednak hrabia nam dziś nie przyniosłeś tak wesołéj jak zwykle twarzy, do któréj myśmy przywykli?
Uśmiéchnął się na to ironicznie hrabia.
— Gdzież i zkąd czerpać wkońcu wesołość, nam nieszczęśliwym, wydziedziczonym? — bąknął zcicha. — Prawdę rzekłszy, zasępiły mi humor dwie rzeczy: trochę listy z domu, a potém para książek, która mi w ręce wpadła.
Szanując listów tajemnicę, księżna byłaby zapewne spytała o książki, które mu humor zmieniły, lecz właśnie nadchodził gość ostatni, na którego widok pani Liza, jakby naumyślnie, rozpoczęła niezmiernie żywą, cichą rozmowę z Ahaswerą, tak że Wiktor musiał podejść bardzo blizko, nim mu odpowiedziała na powitanie.
Artysta był, jak się spodziéwać należało, ubrany starannie; nie miał już tylko owéj kamei w chustce, co księżna zaraz spostrzegła. Miejsce jéj zajmował piękny skarabeusz szmaragdowy, który niemniéj zwrócić mógł oczy.
Gospodyni skłoniła mu się bardzo poważnie, ceremonialnie, a zamieniając z nim spojrzenie, nadała swojemu wzrokowi wyraz surowy razem