Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę cię, nie badaj mnie dziś tak natarczywie — odpowiedziała. — Jestem zmęczona, znudzona; nie wiem sama, co mi jest. Ahaswera ma talent niecierpliwienia mnie.
— Ale ona wkrótce wyjeżdża, jak mówiła sama — dodał brat.
— Ona... Ona nigdy nie wié czego chce i co jutro pocznie — niecierpliwie rzekła Liza. — Jutro przyjdzie jéj fantazya nowa. Zrobi jaką znajomość, do któréj przyznać się będzie trudno, wplącze się w jakąś intrygę..
— Za jednę tę nieznośną księżnę płaci druga — odparł Ferdynand. — Milszéj nad nią znaléźć trudno, lepszego serca, sympatyczniejszego charakteru...
— Szkoda że nie młodsza — uśmiéchnęła się siostra — gotówbyś się w niéj zakochać.
— Nawet tak jak dziś jest zakochałbym się w niéj łatwo — odrzekł brat żywo. — Ale wiem że się to na nic nie zdało: wyśmiałaby mnie.
— Trzpiot z ciebie! — przebąknęła Liza i dodała żywo: — Ale proszęż cię, nie miałam czasu cię wypytać o to, kto jest ten twój oryginalny pan Wiktor, który u nas wystąpił jak bandyta, a dziś się nam przedstawił w tak zmienionéj postaci. Co to za nowa zagadka?
— Ja go mało co więcéj znam od ciebie — począł Ferdynand lekceważąco. — At, dziwak jakiś; o sobie nie powiada nic, oprócz że jest zwichnię-