Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spotykają się i gwiazdy piérwszorzędne i... smutne odpadki społeczeństwa. Jesteśmy dziś jak owe rozbitéj planety szczątki, jak aerolity i bolidy... gwiazdami lub kawałkami żelazistéj rudy...
Księżna zdawała się słuchać z przykrością i przerwała mu szybko.
— Nas tu teraz w Rzymie jest garstka mała bardzo, a ja mam tę wadę, że mnie nietylko gwiazdy, nietylko odpadki, ale nawet najzwyczajniejsze postacie, spokrewnione mową i wspomnieniami, mocno zajmują. Otóż — dodała weseléj, siląc się na pewną rubaszność kobiéty dobrego towarzystwa, która czuje prawa swoje — otóż, krótko a węzłowato: zobaczywszy tu pana, przyszłam umyślnie, aby mu powiedziéć że prawie codzień wieczorem jestem w domu i że mi pan uczynisz wielką przyjemność, przychodząc na herbatę i rozmowę.
Wiktor skłonił się, tak zdumiony, że nie odpowiedział zrazu i cóś tylko niezrozumiałego przebąknął.
Księżna stała, uparcie nań patrząc.
— No, proszę bardzo, nie bądź pan dzikim; zrobisz mi przyjemność. Salon mój nie jest zbyt ceremonialnym. Towarzystwo znajdziesz pan toż samo, z małą odmianą, które spotkałeś u mojéj przyjaciółki Lizy.
— Niech księżna raczy wierzyć, że jestem jéj nad wyraz wdzięcznym — odezwał się Wiktor — bo to jest dowodem z jéj strony tak dobrego ser-