Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiktor patrzył na stół, nie śpiesząc z odpowiedzią; parę razy rzucił okiem na hrabiego Augusta, który wcale do siebie nie był podobny. Zdawał się przetworzony, ożywiony, zelektryzowany. Nie zważając na hr. Filipa, mówił daléj:
— Tylko taką cząstką się pojmując, człowiek samego siebie, a nawet historyą, dzieje narodów pojedynczych zrozumiéć może nieco lepiéj. Odcięty od ogółu człowiek, od ludzkości naród, wzięty sam w sobie, niezrozumiałym się staje. Inaczéj Opatrzność względem obojga wydałaby się niesprawiedliwą.
Mówiąc to, hrabia August zwracał się ciągle do siedzącego z coraz smutniejszą twarzą artysty, jakby pragnął z ust jego wywołać odpowiedź. Wiktor palcem rysował cóś po stoliku.
— Tak jest — odezwał się wkońcu — masz hrabia słuszność. Słowo zagadki leży po za tym światem, jest w ręku śmierci. Nam pozostaje w naszych pragnieniach absolutnéj wiedzy rezygnacya dzieci, które się napiérały gwiazdki z nieba.
— Smutne to, smutne, smutne! — zamruczał z przybraną powagą hr. Filip.
— Ja — wtrącił hr. August — znajduję to więcéj podniecającém, drażniącém, niż smutném. Gdybyśmy mieli słowo zagadki, życie stałoby się niemożliwém. Kucharki tylko idą do wróżbiarek, aby się koniecznie swéj przyszłości dowiedziéć, aby im prędzéj obrzydła. Nam dano do