Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

napozór, lecz bardzo różny od tych, za których powierzchownością się ukrywa. Na piérwsze wejrzenie prawda że robi wrażenie pół-karykatury, ale dosyć mu się baczniéj przypatrzyć, aby się przekonać, że nie gra roli przybranéj, że jest, nie myśląc o tém, takim, jakim go Bóg stworzył, albo nieszczęśliwe losy uczyniły. Wrażenie, jakie wywarł na hr. Auguście, i mnie się czuć dało; kogoś mi przypomina. Wydaje mi się jakby dawno znajomym, choć jestem pewna, żem go nigdy nie widziała.
Uśmiéch przebiegł po ustach hr. Augusta, który, milcząc, usunął się w głąb pokoju.
Księżna obróciła się ku gospodyni, która siedziała, nie biorąc udziału w rozmowie.
— No a ty, mój aniele, co o nim mówisz? — zapytała.
— Ja? — zająknęła się, rumieniąc trochę, gospodyni — ja? Ależ prawdziwie nie wiem, co odpowiedziéć... Wydał mi się trochę strasznym, zagadkowym, a ja nie lubię tajemnic. Sama-bo nie wiem...

Ostatnie wyrazy zagłuszyło pożegnanie hrabiego Augusta, który pochwycił za kapelusz; hrabia Filip poszedł za jego przykładem. Obaj wyszli razem.