Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

scy z Rzymu uciekają, gdy mówią że powietrze jest tu najniezdrowsze, gdy taka wokoło pustka?
Kobiéta, któréj twarz przy lampie niemniéj była piękną, ale smutniejszą i jakby przed czasem zwiędniałą i zmęczoną, popatrzyła długo na mówiącego, tak długo, iż miał czas, ubodnięty tém wejrzeniem chłodném, zmieszać się i rozważyć, że pytanie zrobił niedyskretne.
— Właśnie dlatego, że Rzym jest teraz tak pusty, że wszyscy z niego uciekają, że można się w nim obracać swobodniéj, ja zostałam tu, aby go oglądać. Ludzi w nim nie szukałam.
— A pomimo tych ostróżności, znaleźli się natręci, niedający się odegnać — przerwał z rodzajem szyderstwa mały, który się zwał hrabią Filipem.
— Wyciągasz mnie pan na kompliment — rozśmiała się gospodyni. — Ja się boję obcych tylko, a my, panie hrabio, jesteśmy sobie przecie dawno i dobrze znajomi.
W ostatnim frazesie musiało być cóś dotkliwego, bo hrabia drgnął, ale się skłonił, dziękując. Twarz jego, gdy ją podniósł, cała była zarumieniona, oczy biegały niespokojne.
— Dla mnie to prawdziwe szczęście — kończyła pani Liza, zbliżając się ku stolikowi, na którym zastawiono herbatę — prawdziwe szczęście, żem panów tu znalazła. Ja, choć lubię samotność, jednak nie osamotnienie. Pomiędzy zgieł-