Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obawa napaści hrabiego Filipa przechodziła; cochwila spodziéwano się przybycia Wiktora, którego galerye monachijskie wstrzymywały.
Jadano tu zwykle na saski sposób, około drugiéj godziny, aby miéć wieczór do wycieczek swobodny. O piérwszéj wszyscy byli zgromadzeni u księżny Teresy, gdy powóz zatrzymał się przed domem i służący Niemiec przyszedł, zapytując czy, księżna przyjmuje sąsiadów z Bellavista, którzy jéj chcą złożyć uszanowanie. Przytém wymienił nazwisko, zupełnie nie do zrozumienia skaléczone.
Zdziwiona trochę księżna sama nie wiedziała co począć, ale nie mogła grzeczności odtrącić; kazała więc prosić.
Wszyscy byli zgromadzeni w salonie, gdy drzwi się otworzyły i... wszedł hrabia Filip, prowadząc pod rękę kobiétę niemającą może więcéj nad lat osiemnaście, nadzwyczajnéj piękności, z twarzą wesołą i trzpiotowatą, po któréj igrał uśmiészek zadowolenia z siebie, jakby mówić chciała:
— Patrzcież, jąkam ja śliczna! patrzcie i uwielbiajcie!
Na twarzy hr. Filipa widać było i pewne pomieszanie, i złośliwość i cóś tryumfującego. Spojrzał zdala na hr. Augusta, jakby mu chciał powiedziéć:
— Oto jest zemsta moja.
Towarzystwo zebrane w salonie oniemiało w piérwszéj chwili. Zdziwienie było tak wielkie,