Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Wkrótce po zamążpójściu straciwszy matkę naprzód, w rok późniéj ojca, byłam samą na świecie, bez opieki i najnieszczęśliwszą istotą.
„Miłość hrabiego, tak gwałtowna w początku, zmieniła się w rodzaj wstrętu, lekceważenia, nienawiści. Być może że i ja rozwinięciu się tych uczuć byłam poczęści winną, gdyż czułą być nie mogłam, a kłamać nie umiałam.
„Pomiędzy młodzieżą, którą jak rodzajem dworu lubił się mąż mój otaczać, był krewny daleki hrabiego, jeden z tych powinowatych, do których się nie przyznawano chętnie, bo był ubogi, a imię nosił nieznane. Chłopak dwudziestokilkoletni, wychowany przez matkę, nieśmiały, skromny, rumieniący się cochwila, służył innym za pośmiewisko.
„Dla hrabiego, jako starszego i wpływowego człowieka, na którego może poparcie rachował, był z wielkiém uszanowaniem i powolnością. Matka go tu przysłała, a kuzyn miał sobie za największą przyjemność psuć go, wyszydzać skromność, śmiać się z jego zasad i obyczajów. Artur znosił to łagodnie, pozwalał się wyśmiéwać i, zawsze w nadziei protekcyi, uczęszczał do domu naszego, bo hrabia się nim i posługiwać lubił i miał z niego cierpliwą ofiarę swych sarkazmów.
„Żal mi było chłopca, tak jak jemu, gdy patrzył codziennie na obchodzenie się męża ze mną, żal być musiało mnie także.
„Nie wiem czy to w nim jakie czulsze dla mnie