Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nic nie mówił, wykrzywiały się sarkazmem. Słynął z dowcipu, uganiano się za nim, bo wiedziano że jest bardzo bogaty, a czekały go większe jeszcze spadki. Ojciec mój cały rozgorzał tą myślą, aby mnie wydać za niego. Zaproszony w sąsiedztwo moich rodziców przez dalekich swych krewnych, zabawił kilka tygodni na Podolu i najjawniéj począł się starać o mnie.
„Im bliżéj go poznawałam, tém większy strach i wstręt obudzał we mnie. Nawet uczucie gwałtowne, jakie mi okazywał, miało w sobie cóś groźnego. Lecz ojciec ani chciał słuchać, gdy matka starała się przemawiać za mną. Kazano mi iść za hrabiego, który się oświadczył zbyt pośpiesznie, bez namysłu.
„Ojciec nietylko nakazywał, ale zaklinał mnie i prosił, abym wyszła za niego; musiałam mu być posłuszną. Do wszystkich nieprzyjemnych wrażeń, które mnie od niego odstręczały, dodać muszę i to, że z rodzicami memi obchodził się tak, jakby czuć dawał że łaskę im czyni, biorąc ich córkę.
„Ślub odbył się prawie prywatnie, z pośpiechem jakimś, który mi przytomność odebrał. Tegoż samego wieczora pojechaliśmy na Wołyń. Mogę powiedziéć że od piérwszego dnia po ślubie rozpoczęła się walka między nami, w któréj ja, niedoświadczona, słaba, niepewna siebie, musiałam być zwyciężoną.
„Wprędce postrzegłam, że hrabia nie szukał we