Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hrabio — szepnęła ledwie dosłyszanym głosem — pojmuję miłość, przypuszczam nawet, że się z niéj zemsta na chwilę wyrodzić może; lecz godziż się posuwać ją do takiéj zaciętości?
— Nie wiem co się godzi, a co niegodziwe — zawołał Filip. — Natura moja taką jest. Zgorzkniały, nieszczęśliwy, zrozpaczony, nie mogę postępować inaczéj.
Lękając się wymówek i perswazyj, pochwycił za kapelusz.
— Księżna uczynisz co zechcesz; ja więcéj nie słucham nic.
Skłonił się; chciała go zatrzymać, ale wybiegł śpiesznie.
Po wyjściu jego kiężna długo nie mogła przyjść do siebie i stara jéj rezydentka i przyjaciółka, nadszedłszy, znalazła ją w takim stanie, iż chciała po doktora posyłać.
Znając Filipa, wiedziała że potrzebuje pośpieszyć z nieprzyjemną wieścią do Lizy, lecz czuła że ona, po wypadku jaki ją spotkał, sama niezawodnie przyjdzie się jéj zwierzyć i szukać pociechy u jedynéj przyjaciółki, dla któréj żadnéj nie miała tajemnicy.
Księżna wiedziała o przywiązaniu jéj do Wiktora i o dziwaczném postanowieniu niewychodzenia za mąż, od którego ją odwieść usiłowała. Stosunek ten braterski, platoniczny, idealny, zdawał się jéj i dla świata i dla nich obojga niebezpiecznym. Było to piękne marzenie, które