Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niego spowodowana, nie zostawiła po sobie żadnego wrażenia?
— Byłem pół dnia z nim dzisiaj — odparł August — a nie dostrzegłem zmiany najmniejszéj. Tak samo szyderski jest, sprzeka i sceptyk, a humor dziwnie zdaje się wesoły.
— Sam siebie oszukuje chyba i drugich chce oszukać — zamknęła księżna.
Pocichu zwierzyła się p. Liza przyjaciółce, że przyjazd ten dla niéj nie był wcale pożądany i że wolałaby była, aby nie wracał.
— Człowiek ten — rzekła — ma osobliwy talent drażnienia mnie, nawet gdy nic nie mówi. Sama jego obecność już mnie niepokoi. Czuję w nim nieprzyjaciela.
Hrabia August, który dosłyszał ostatnich wyrazów, przerwał:
— Mylisz się pani, bo jest jéj najgorętszym adoratorem.
— To zupełnie na jedno wychodzi — zakończyła smutnie gospodyni.
Nazajutrz można się już było spodziéwać napewno zjawienia się Filipa. Hrabia August nie powtórzył tego, co od niego usłyszał przy powitaniu, że przybył dla p. Lizy i że miłość jego dla niéj tak jest gwałtowną, tak niepozbytą, iż postanowił do ostatniego kresu gonić za swoim ideałem i dla niego wszystko gotów poświęcić.
Nim wieczór nadszedł, Fernando spotkał się z Filipem przed fontanną Trevi. Powitanie ze