Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

próżne kieliszki, które niemiłosiernie doléwać kazał, zkolei wziął na pogadanką Ferdynanda. Ten był już podochocony i niezmiernie wesół, tak że nawet dla gospodarza czuł się w obowiązku czułość okazywać.
— Szkoda że nam panie uciekły — rzekł hrabia.
— Ja dalipan nie żałuję że sobie odjechały — rozśmiał się Fernando. — Poczciwe te nasze kobiéciska, ale i księżna Teresa i moja siostra zanadto święte, aby z niemi było bardzo wesoło.
— No, o Ahaswerze przecież tego nie powiész — przerwał hrabia
Fernando głośno parsknął.
— Pewno że nie; ale ta stara i brzydka, a w dodatku kapryśna.
— A jednak swego czasu ludzie dla niéj głowy tracili — rzekł Filip. — Elle avait du piquant.
— No, ten biédny wieszcz podobno i teraz jeszcze potrafił się w niéj rozmiłować — zawołał Fernando.
— Cóż ty chcesz? z tak potężną fantazyą można z pomywaczki zrobić anioła, a témbardziéj ze staréj księżny.
Śmieli się tedy obaj.
Hrabia nieznacznie wskazał na Wiktora, któy żywo rozmawiał z Augustem.
— Mój drogi, ty go tam bliżéj znasz, powiédz