Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest coś mistycznego w dziełach sztuki. Sam twórca, który w chwili szczęśliwego natchnienia na płótno czy na papiér przelał myśl swą, gdy zechce ją powtórzyć raz drugi, nie będzie już w tém usposobieniu, w jakiém ją porodził. Kopia jego własna własnego arcydzieła będzie już wystygłą łupiną... a cóż dopiéro mówić o innych? Ja, tak samo jak w tłumaczenia, i w kopie nie wierzę.
— A cóż poczną nieszczęśliwi kopiści, którzy nic innego nad naśladowanie cudzych myśli nie mogą wydać na świat?
— Kopiści będą malowali dla tych, którym starczy cień piękna — rzekł hr. August. — Ich dzieła będą czasem miały tę własność, że przypomną to, czego w nich niéma. Widziałem nieskończoną ilość kopij Madonny del gran Duca, Monny Lizy, Sykstyny drezdeńskiéj — a wszystko to były trupy. Wątpię nawet, ażeby powtórzenie przez samego mistrza mogło być identyczne. Dlatego pielgrzymować potrzeba do arcydzieł.
— I niech malarze, poeci, rzeźbiarze tworzą coraz nowe — wtrąciła Ahaswera. — Wiecznie o tych starych słuchać już bo się nudzi.
— Są takie temperamenta — dodał, nie patrząc na mówiącą, z pewnym przekąsem Emil Marya — temperamenta, które nudzi wszystko...
— Pan wiész — śmiejąc się, dodała księżna — tout passe, tout casse, tout lasse. Wszyst-