Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 578.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tylko proszę was, proszę, weźcie do siebie Burka, gołębie i ptastwo, niech z głodu nie zdycha: weźcie dla miłości Bożéj...
Sołoducha miała coś odpowiedzieć, gdy Marysia szybko ją pocałowawszy w rękę, biegiem od niéj uszła. Pilno jéj było nacieszyć się tą chatą, któréj więcéj widzieć nie miała, swemi przyjaciołmi wiernemi i ostatnim dniem młodości. — Pobiegła, pobiegła wprost na cmentarzysko, naprzód na mogiłę matki, twarzą na ziemię padając przy niéj zapłakana.
Nie wiem jak długo leżała tak na wilgotnéj glinie, ale gdy wstała, zesłabła i złamana boleścią, znużenie samo sprowadziło w niéj jakąś zmianę: zdrętwiała, ostygła; podniosła się machinalnie, poszła do chaty powoli, krótki był wybór, i mały węzełek jéj podróżny: rzuciła go na ławę zostawiając wszystko, niechcąc nic ruszyć z miejsca, aby dłużéj patrzéć na nietknięte domostwo swoje. Obeszła potém wszystkie kąty, żegnając każde miejsceczko, każdą ściankę, każdą komórkę chaty; niespokojny Sierotka, sam jeden towarzyszył jéj w téj pielgrzymce. Ani się spostrzegła jak zgłodniałéj i znużonéj dzień przeleciał strzałą, a słońce zapadać zaczęło za góry i lasy.