den oro dał łzy i przekleństwo? Patrzaj jak się złożyło — ażeby Romów krew poszła z Romami na wędrówkę.... Krew ty nasza, nie czyja.... Co ci ta chata? co ci ta mogiła? Nam świat chatą, niebo dachem, a mogiłą ziemia cala... Gdzie stąpisz, to kości depczesz praojców i matek.... Nigdzie nie brak wody, by pragnienie ostudzić, i miejsca na rozbicie szatry, i gałęzi na ogień; a kto siedzi ten gnije przykuty jak pies na łańcuchu....
Marysia słuchając drżała, ale widocznie poruszoną była, i mało brakło by rzekła:
— Otom gotowa iść z wami....
Ale każde wejrzenie na chatę żalem ją napawało.
— A! — zawołała — jakże to wszystko opuścić!... Wy nie znacie tego żalu, boście przywykli wędrować, ja nie wiem jak się oderwać od swojego kąta? A cóżby się stało z niemi!
I wskazała na zwierzęta swoje.
Aza rozśmiała się białemi ostremi zębami....
— Co? — rzekła — kto twój, a bez ciebie żyć nie potrafi, ten pójdzie z tobą; kto nie wart łzy, zostanie. Tym stworzeniom jak trawie co na dachu rośnie, nie ten potrzebny kto żyje pod dachem, ale grudka ziemi co je żywi.... Maszże być ich piastunką?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 573.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.