Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 571.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brał niewysłowiony. Pożałowała wszystkiego co ją otaczało, całego tego maluczkiego światka, którego była środkiem: Sierotki, Burka, gołębi, gąsek i kur swoich, i wróbli pod strzechą:....
I wybiegła patrzéć na mogiłę matki...
Cisza była na dworze, cisza jakaś złowroga: parno, duszno i straszno. Przed chwilą marzyła jeszcze snuć daléj przędzę kądzieli i życia; teraz obojga nić była przerwaną.
— A! — mówiła w duchu przebiegając chatkę do któréj wróciła, i łamiąc ręce — ja tu już pozostać nie mogę; pójdę, pójdę w świat służyć, żebrać, a nie chcę, by mnie ten stary siwo-włosy przeklinał: nie chcę na biedną głowę moją nabierać łez cudzych i nieszczęścia.... Dola moja być samotną i biedną: na cóż do niéj drugą wiązać? Cierpieć, to cierpieć saméj!
Jeszcze tak biegała nieprzytomna, gdy Aza niepostrzeżona weszła do chaty i stanęła w progu. W milczeniu patrzała długo na dziewczynę kiwając głową, czytając z jéj ruchów co się z nią działo; nareszcie zbliżyła się ze śmiechem, Marysia cofnęła się przelękniona.
— A! to wy!