Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 559.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobry wieczór kumie — rzekł Marcin biczysko w wóz wtykając.
— A! jak się macie panie Marcinie. Co słychać w miasteczku? sprzedaliście żyto? po czemu?
— Cena licha! jeszcze chcą, żeby im chłopską miarą dziesięcio-garncową mierzyć, te żydy niewiary! Ot... i żyto do domu wraca!
Stary Choiński się uśmiechnął.
— A nie chcieliście mi przedać, com dawał cenę chrześciańską, i darmo dzień stracili.
— Darmo albo i nie darmo — odparł z uśmiechem Marcin. — Kumie! dacie sześć złotych za korzec, to wam coś takiego powiem, że aż podskoczycie do góry!
— Półszósta, ani szeląga więcéj nie mogę. Ba! ale cóż to takiego? — spytał podchodząc Choiński.
— Jak półszosta, to nic — rozśmiał się Marcin i zmierzył ku furze.
— Cóżto taka jakaś nowina, żeby od niéj półzłotka gębowego płacić, tfu — rzekł budnik — jeszcze czego nie stało: a toście handel wymyślili!
— Wola wasza — odparł filuternie Marcin — nie chcecie dać pół złotego, zapłacicie ją może później nie jednym sotkiem, ale będzie po czasie.