Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 546.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szepnęła na ucho, że to o sierotę idzie, wgramolił się na zapiecko i począł chrapać, choć dobrze ucha nadstawiał. Sołoducha znowu udała bardzo zajętą i nuż z zimnemi garnkami chodzić od stołu do komina i od komina do stołu. Nie zobaczyła nawet niby, gdy Tomko wszedł do chaty.
— Dzień dobry matko! — rzekł trochę zmieszany szlachcic rozglądając się do koła.
— A to panicz!! — zdziwienie udając odezwała się stara — może wrota na łan zamknięte, zaraz pójdę otworzyć.....
— Nie, nie, nietrzeba — odparł siadając na ławie Tomko — ja tu do was matuniu po radę....
— Panie Boże! a tóż co! — odezwała się stara śmiejąc — czy już mnie potrzebujecie?? No, mówcież co wam potrzeba; ale ja taki przestrzegam, że lubczyku u mnie nie ma, choć to wy i bezemnie i bez niego sposób sobie na dziewczęta znajdziecie.
— Co tu długo gadać a bałamucić — wstając z ławy rzekł Tomko — ot matuniu powiedźcie mi, czy to wam krewna, czy chrzestna córka, czy co..... Marysia cyganka?
— A co ona mi ma być? — ruszając ramionami odparła stara — nic.....