Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 506.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chatkę porzucić, a serce i ciekawość ku cyganom ciągnęły... W głowie pomieszało się wszystko, załamała ręce, spojrzała na mogiłę matki.
— No! i cóż myślisz? — spytała Sołoducha.
— Ale bo to widzicie — odpowiedziało dziewczę usiłując myśli pozbierać — a cóż ja pocznę z gospodarstwem? Sądzicie, że mi tylko zebrać manatki i drzwi kołkiem podeprzéć? A toć mam i gęsi, i kury, i gołębie, i psa i kota, których tu nie porzucę, boby to zgłodu pozdychało marnie; jużcić tego nie zabierzecie.
— A lepiéjże tobie ginąć?
— Wiecie co? — zbliżając się zawoła dziewczyna — cyganie długo nie popasają, kiedy już ich taka dola włóczyć się po świecie, Tomko mi téż długo dokuczać nie będzie: a gdybyście wy pobyli u mnie tydzień jaki?
— Toby Rataisko z głodu umarł, a ja ze strachu nocując podle cmentarza! — odparła zrywając się starucha.
— Rataj teraz z jarmarku na jarmark chodzi, bo to wołowe targi poczęły się i odpusty w okolicy... No, a cmentarz! widzicie, że mi nic nie zaszkodził, to i wam przy mnie nicby się nie stało...