Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 492.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

usta Tomko — trafiła kosa na kamień.... Ale ba! nie ona jedna na świecie.
A że to był budniczuk i syn bogatego gospodarza, przywykły do łatwych umizgów i dumny dawném szlachectwem swojém; jakoś się oburzył na sierotę, że go lekceważyć śmiała; świsnął piosenkę, siadł na koń, podjechał pod chatę, chwycił schyliwszy się chustkę, i wcisnąwszy ją za czamarkę, okiem nie rzucił na Marysię i poleciał!
Gdy się to działo, Marysia sobie przędła ze spuszczoną głową, przędła nie patrząc nań, a jednak widziała wszystko: każdy ruch zagniewanego chłopaka, każde jego ku sobie skierowane wejrzenie; i ścisnęło się jéj serce, gdy bez pożegnania, bez dobrego słowa odjechał.
Pies jéj naszczekiwał jeszcze na odjeżdżającego, a ona... ona płakała...
Z tych łez nie umiałaby się była wytłómaczyć przed nikim, przed sobą nawet; ale tak jéj było smutno, tak ciężko po odjeździe Tomka, jak gdyby najdroższe ze swych stworzeń, najmilszy sprzęt straciła. Już się dnia tego nie przędło, nie wiodło, nie śpiewało; i gdy noc przyszła, nie spało.
Ucho jéj mimowolnie szukało w powietrzu dźwię-