Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 487.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— E! to ja! nie bójcie się... Co to u was już i chata zaparta... tak zawczasu.
— Bo ja tu sama, zamykać się muszę, a nikomu po nocy nie otwieram.
— Ja wam coś chciałem powiedziéć i wody się napić, a za ranny kubek, tom wam coś przywiózł z jarmarku... Ale doprawdy mnie nie myślicie puścić?
— Jedźcie z Bogiem daléj; do wsi dwa kroki — szepnęła Marysia — Nocą to już do mnie nikt nie wchodzi: piesby mój pokaleczył.
— To choć podnieście okienko i przyjmcie gościniec.
— A! okno się nie podnosi! — odpowiedziała dziewczyna — a gościńców ja nie biorę.
— Cóżto za chata przeklęta — zawołał chłopak — A no! to dobranoc! zostawię gościńca na przyźbie... Bywajże mi zdrowa!
Odstąpił wkrótce odedrzwi, bo zaraz i tętent konia dał się znów słyszéć na drodze, i piosenka wesoła uciekła z nim ku wiosce.
Marysi serce biło, a biło niezmiernie! W głowie mąciło się biednéj, i wyraz czarodziejski „gościniec, podarek”, błyskał przed jéj oczyma tysiącem