Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 477.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wą, burczał i naszczekiwał, choć widocznie wielkiéj ku temu nie miał ochoty, ale czynił to z uczucia obowiązku raczéj, niżeli z gniewu. Widać to było z tego, że wśród szczeku, wyrwało mu się kilka razy szerokie ziewnięcie.
Siwek już się był spiął i zerwał do galopa, gdy jeździec go powstrzymał i zdziwiony począł głową potrząsać; a że nie wiedział może od czego począć z ładną dziewczyną rozhowor, zawołał:
— Hej! dzieweczko! czy to wy może z téj chaty?
— Z téj chaty? a ja! a cóż?
— A cóż robicie na cmentarzu?
— To co zawsze: wyszłam prząść na grobie matki....
Chłopak zdziwiony ruszył ramionami.
— Dalibyście mi się wody napić?
— Ot zaraz poczekajcie!
I Marysia ruszyła się zostawując kądziołkę pod wierzbą, wybiegła z Sierotką razem, przeskoczyła drogę, otworzyła chatę, i kubek drewniany podała z uśmiechem nieznajomemu.
Wszystkim jéj ruchom przypatrywał się młody chłopak z wyrazem nadzwyczajnego zajęcia, jak