Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 473.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po kolana butach, z harapnikiem przez plecy, w wiejskim kapeluszu słomianym na głowie. Na ogorzałéj jego twarzy znać było jeszcze rumieniec młodości wytryskujący z pod opalenizny, i ciekawość gorącą, patrzącą z piwnych, pełnych ognia źrenic. Na ustach błąkał się uśmiech wesoły i zalotny. Koń pod nim zwijał się i niespokojny wyrywał, jakby zdziwiony tém, że go nieco wstrzymano: znać nie przywykł był do powolnego chodu i zdradzał przez to charakter swojego pana żywy i czynny. Ubranie młodzika pomimo swéj prostoty, z pewném było uszyte staraniem, bo mu kibić giętką i szerokie ramiona dobrze rysowało.

On i ona zatrzymali się nieco spojrzawszy sobie niespodzianie w oczy; przejeżdżający zwolnił kroku siwemu, by dłużéj na śliczne dziewczątko popatrzeć; ona się zacofała, sądząc, że może potrzebować.... choćby kropli wody po znoju i dziennym upale. Ale chłopak słowem się nie odezwał, obrócił ku chacie, popatrzał, obejrzał na cmentarz, jeszcze raz na dziewczynę śmiałém rzucił okiem, konia śmignął i poleciał świszcząc wesołą piosenkę. Marysia powoli zeszła ku krynicy.