Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 466.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czarną godzinę uciuławszy już nawet trochę grosza, trochę chleba i chust trochę.
Zawsze w pogodę wychodziła na cmentarz pod wierzbę na mogiłę, i siadała tam naglądając na chatkę, a niekiedy słabym głosem nucąc jakąś piosenkę przybłąkaną ze wspomnieniami matki.
Owa chatka, któréj budowę widzieliśmy w początkach naszéj powieści, bardzo się już pochyliła ku ziemi i zmieniła z lat upływem.
Inaczéj być nie mogło.
Sklecona na prędce z surowego i lichego materyału, nieumiejętnie, trzymała się łaską bożą, cudem, a może mchami i grzybami, które pogniłe jéj części kleiły. Ściany pomimo obmazywania gliną, dziur miały nieuleczonych mnóstwo; prócz tego tak się były zasunęły w ziemię, że okienko już niemal na równi było z poziomem, a do drzwi odkopywać musiano wnijście i dobrze się w nich nachylać.
Dach murawą ponaprawiany, zgnieciony jéj ciężarem, cały w garbach, zazieleniały od mchu i trawy, wydawał się jak pagórek, i gdyby nie osmolony komin, co wśród niego stérczał, trudnoby było poznać że ludzkie mieszkanie pokrywał. Po-