Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 428.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odważniéj Filipowa — ot, cokolwiek, aby ludzie nie gadali, a sumienie było spokojne.
— Jaka mi pani! — zaczęła z kolei Maxymowa — dać! dać! a zkąd weźmiesz?
— E! e! na toby się kruszyna znalazła!
Maxym milczał, bratowe pierwszy raz oddawna zbliżyły się do siebie i szeptać poczęły; ale o dziwo! nie swarzyły się jakoś, tylko żywo coś sobie opowiadały krzątając po kątach; duch miłosierdzia w nie wstąpił, wiodąc z sobą duch zgody.
Nie ma bowiem serc lepszych i poczciwszych nad serca ludu naszego, ale je często zatwardza nędza, zamyka własny głód i pragnienie. W ciężkiéj doli trudno się zebrać na litość, a ostatnim kęsem nie każdy podzielić się potrafi. W chacie było bardzo ubogo: przecież gdy na myśl przyszły obowiązki, gdy się w sercu własném rozpatrywać poczęli; ruszyło sumienie, wzięła ochota nędzą się przełamać z biédniejszym. Wprawdzie darek szedł nieochotnie i dobrze się zadumywano nad nim, w pierwszym popędzie zamyślając dać więcéj, okrawając powoli gdy przyszło do rzeczy; ale i Maxym i bratowe zgodziły się zanieść coś sierotce i zobaczyć co się tam z nią dzieje.