Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 418.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A gdybym ja probował pójść do Maxyma i Filipa, hę? kto wié? możebym co utargował dla sieroty? Poprobuję, taki mnie psami za to nie wyszczują, a choćby?
Droga do chaty wujów Marysi szła podle karczemki, któréj Rataj nigdy nie mijał; nie wytrzymał i wstąpił rozwiązawszy węzełek w koszuli, w którym się parę groszaków schowało. Wypił kwaterkę, i pokrzepiony, z lepszą myślą, milczący ale śmiały, skierował się ku chacie braci Motruny.
Dotąd oni jeszcze byli nierozdzieleni, i choć semia się pomnażała, choć ich tam gęsto było, nie wyprosili sobie kawałka pola, bo pustek u pana zabrakło a z łanu ciężko było wydzielać.
Nienajlepiéj się więc działo Maxymowi i Filipowi; przyszły dzieci, trafiły się kilka lat nieurodzajnych, żony ich o lada garnek u pieca się swarzyły, kłóciły w oborze, zajadały na podwórku, gdy jeden podświnek drugiemu zajrzał do koryta: a gdy przyszło na pańszczyznę, jedna drugą wypychała, porywały się do siebie, że je często mężowie rozbraniając, sami się pokłócić musieli. Czyste piekło zrobiło się w chacie.
Jeden na drugiego się oglądał, nikt nic nie ro-