Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 415.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją we wsi za piérwszą kądziel, bo jéj i sławna Horpyna od Mudrahela wyprzedzić nie mogła.
— A jak zasłabniesz? — zapytał Rataj chmurno.
— No, to poleżę; i, co Bóg da! co Bóg da! — powtórzyła z westchnieniem — Matka zawsze mówiła, że Bóg nad sierotą!
Rataj słuchał i coraz bardziéj czuł się zdziwionym, tak, że ze zdumienia słowa rzec nie umiał. Oczy jego zwracały się w stronę Marysi i jéj głosu; rzekłbyś, że usiłował przebić wiekuiste ciemności i odgadnąć twarzyczkę dziéwczęcia; a czoło było chmurne i zasępione.
— Świta ci w głowie, — odpowiedział po chwili — no, a czemużbyś to do nas pójść nie chciała? Mów, dla czego? Może ty się boisz Sołoduchy? Ale bihme, jakby ci złe słowo rzekła, takbym jéj boki obłatał, żeby cię potém w ręce całować musiała.
— Ale ja się nikogo nie boję! — przerwała żywo Maryś.
— A czemu do nas iść nie chcesz?
Dziéwczę się zawahało, łza pociekła z pod powieki i zbliżyła się do starca, poczynając zniżonym pełnym wzruszenia głosem:
— Ojcze... wybyście mnie powinni dawno zrozu-