Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 411.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła, a wróble ożywione szczebiotały pod strzechą, latały, kręciły się, wrzeszczały, biły o zapomniane gdzieś ziarnko na drodze, wrzawą napełniając powietrze.
Dziéwczę poczęło się rozglądać w obrazie świetnym i wdzięcznym, a oko jéj padło przez nizki wał cmentarny na żółtą matki mogiłę. Drzwi chaty zostały otworem szeroko, a Marysia pobiegła i przytuliwszy się do zimnego kurhanka, zachodziła od płaczu.
Nie wiém jak długo to trwało, gdy od wioski, szybkim posuwający się krokiem, ukazał się krzepki, barczysty starzec, pomimo widocznéj swéj ślepoty, żywo i śmiało postępujący ku górze. Kij tylko wiódł jego krokami, a tak był pewien swéj drogi że ledwie dotknął nim ziemi, posuwał się jak gdyby zdrowe i całe miał oczy.
Nagle stanął i białe źrenice zwrócił ku mogilnikowi, przysłuchując się uważnie. Oślepły dziad uszy miał ostre i czucie szczególne; cichy płacz dziewczyny nie uszedł jego uwagi, domyślił się kto płakał, ruszył ramionami z gniewem prawie, i puszczając się znowuż żywym krokiem, począł jak gdyby widział, kierować się na cmentarz. Miejsce