Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 398.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łasz z pod surowéj ziemi i żółtéj mogiły i pomyślmy o sobie.
Marysia nic nie odpowiadając sparła się tylko o słup u bramki, i znowu zaszła z płaczu.
— Bóg z tobą, — ciągnęła daléj Sołoducha — chodź, chodź; nie ma tu czego dłużéj dosiadywać; przeżegnaj się, pomódl i pójdziemy do chaty.
To rzekłszy, a widząc, że słowa pomagają mało, ujęła ją za rękę, wywiodła na drogę, i stanąwszy naprzeciw chatki cygana, zatrzymała się.
— A może tam masz co do zabrania? — zapytała.
— Jakto? dokąd? — odparła niewyraźnie podnosząc na nią zdziwione oczy dziewczyna.
— A juściż pójdziesz do mnie?
— Po co?
— A jakże tu zostaniesz sama?
— Jak? a toż nasza chata, po cóż mi szukać cudzéj?
Sołoducha osłupiała, zamormotała coś pod nosem do siebie, ruszyła ramionami i przeżegnała się powoli.
— Alboż to ty myślisz tu zostać?
— A jużciż? a gdzież mam być? spokojnie odezwała się Marysia.