Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 395.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciężar zrzucał; dwór także nic na siebie brać nie chciał, a tak zwlokło się to do wieczora.
Dopiéro ksiądz sam poszedłszy do dworu, przyśpieszył obrzęd pogrzebowy i o mroku już wydano tarcice, a trumnę począł cieśla za pańszczyznę.
Niewiele téż tam koło niéj było roboty.
Kilka babek pobożnych przyniosły świeczki, ktoś z bractwa dobył cerkiewnego krzyża i postawił go przy umarłéj, a choć nie było komu sprawić wieczerzy i wódką przyjmować, znalazły się dwie pobożne niewiasty, co ciała przez noc pilnowały.
Chciano od niego odciągnąć Marysię, ale dziewczę wypłakawszy co łez miało, jakby odwagą jakąś natchnione, wyprowadzić się nie dało.
Gdy nad rankiem białą przyniesiono domowinkę, z sosnowych desek skleconą, gdy przyszło w trumience złożyć zwłoki: Marysia sama pomagała kobiétom, sama pod głowę podesłała poduszczynę, otuliła nogi matce, złożyła ręce, i ostatnia ucałowała ją, gdy wieko na wieki zabijać miano!
Prawdziwy to był pogrzeb ubogiego, w którym nie zachowano obrzędów i zwyczajów starodawnych: każdy nim zajmując się z łaski, co prędzéj ciężaru pozbywał.