Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 388.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależto sen się jéj udał! — rzekła w sobie — dziwny sen jakiś, kamienny! Ani się obróciła, ani tchnie, ani ruszy.
I dotknęła zlekka, ostrożnie ręki umarłéj, a uczuwszy ją chłodną i jakby kamienną, zadumała się głęboko. Ale myśl śmierci nie przeleciała jéj przez głowę; miała to jeszcze za dziwną chorobę, za dziwny sen słabości. A że u prostego ludu często w istocie snem boleść najcięższa przechodzi; że o niejednym takim słyszała wypadku: uspokoiła się po chwilce dziewczyna, dziwując się tylko osobliwszéj słabości, która się tak dziwnie, według mniemania jéj, kończyła.
Znowu dzień przeszedł jak wczoraj. Marysia rozpaliła ogień, zgotowała świeżego krupniku z ostatkiem omasty, a wczorajszym zakwaśniałym już, trochę się z chleba kawałkiem posiliła, i ośmieliła wyjść na próg, ażeby świeżém odetchnąć powietrzem.
Ale niepokój wkrótce ją nazad pociągnął ku chatce; ledwie czas miała okiem rzucić na wiosenny świat Boży, po kilkodniowéj plusze występujący w blasku słonecznym i srebrzystych szronach zapowiadających pogodę.