Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 371.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nauczyła się leczyć! W ostatku cała wieś innéj nie miała lekarki.
Niebardzo ją ludzie szanowali, bo Sołoducha językiem nie darowała nikomu; ale aby kto stęknął, szła koza do woza — i ot... tak się żyło z cudzéj biedy.
Stary Rataj (byłoto rodzinne nazwisko męża Sołoduchy) nie żebrał ciągle i nie wałęsał się nieustannie po drogach, bo był leniwe dziadzisko, i albo w karczmie zasiadywał, albo do góry brzuchem leżéć lubił; ale byle odpust, prażnik, jarmarki i święto, wdziewał torby i w pochód ruszał.
A tak sobie doskonale dawał rady choć oczy stracił, że i powodyra nie potrzebował, i gdziekolwiek stanął, wiedział co z sobą począć, kędy się obrócić, nie pytając ludzi.
W polu, w lesie, we wsi, wśród najrozmaitszych dróżynek, które latem lada przypadek po polu kreśli, kierował się śmiało, że ludzie z podziwu stawali patrzeć, i ramionami ruszali. A choć się czasem zapił, to póki tylko na nogach się trzymał nie zbłądził nigdy; i padłszy spać, miejsce sobie wybierał dobre, a rozbudzony nie pytał gdzie wódkę wytrawił: strząsł się, zamruczał, i daléj w swoją drogę.