Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 359.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko czém się sam Bóg tylko opiekuje przez ręce aniołów. Słuchają gadek wieczornych i pieśni macierzyńskiéj, patrzą na czynne ojców życie, dumają w polu, poglądają na niebo, i koniec końców serce się rozkołysze, i w głowie myśl rozpowinie, i b udzą się ludźmi jak drudzy, często od drugich lepszemi. Mniéj od nas wiedzą pewnie, ale czują równo, jeźli nie silniéj, a więcéj i lepiéj zgadują, bo w nich mówi serce, bo serca słuchać umieją........
Córce Motruny wiele nie dostawało i z téj nawet odrobiny, którą mają wszyscy; matka jéj była tak ponuro milcząca, a wioska dla nich nielitościwie obojętna!
Nie byłoć już zmowy, i nikt Motruny nie odpychał gniewem, ale zwano ją pogardliwie cyganichą, a jéj dzieweczkę cyganką; i choć się Maryś umiała przymilić, przypytać, uczepić, podobać; choć jéj nie odganiano: dzieci wiejskie z obawą jakąś stroniły od sieroty, uciekały od niéj, a często nielitościwe płatały jej figle. O! dzieci bywają okrutne!
Nieraz wybiegła w pole i rada się była zbliżyć do pastuszków, którzy, gdy odłóg był w téj stronie, pod samą chatą rozkładali ogniska, piekli kar-