Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 346.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potu, wziął kosztur, i niepożegnawszy się nawet, a przez szparę we drzwiach spojrzawszy na dziecinę, która już po izbie biegała szczebiocząc, powlókł się do chaty braci. Całych sił swych dobyć musiał, ażeby do nich się dostać, tak mu już w drodze słabo się zrobiło; a gdy na próg wszedł, zachwiał się i upadł pod piecem.
— Cha! cha! — rzekł — otóż mnie i macie panowie braciszkowie; chcieliście żebym do was powrócił toć jestem na usługi! Musicie mi teraz z ojcowizny choć pogrzeb sprawić i domowinkę! [1].
Jakoż w godzinę potém, głupi Janek już nie żył, a bracia choć się rzucali i łajali, zmuszeni byli pogrzeb mu sprawić.
Niepodobna wystawić żalu jaki ogarnął Motrunę, gdy się o śmierci Janka niespodzianie całkiem dowiedziała, gdy się jéj domyśliła raczéj, bo zniknienie jego nie mogło miéć innego powodu. Dwoje tych istot tak się zżyło z sobą, że wdowa myśl jego odgadła odrazu i rozpłakała się, uczuwszy, że nawet w chwili boleści przedśmiertnych pamiętał o niéj

  1. Tak w niektórych wsiach wołyńskich zowią poetycznie trumnę.