Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 325.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raj chciał sobie odebrać życie; dziś dotąd niéma go w chacie, niéma go nigdzie: wysyłaj ludzi, niech go szukają, niech znajdą!
— A cóż mię twój cygan obchodzi? — ozięble, z zazdrością prawie odezwał się powoli pan Adam puszczając kłęb dymu.
— Mnie! mnie on obchodzi! mnie! Słyszysz Raj Adamie — krzyknęła Aza targając go za rękę zimną — dam życie, dam siebie, tylko go każ ratować!
Adam spojrzał na nią nie ruszając się z miejsca.
— Oszalała — rzekł — cóż to! brat twój?
— Kochanek! mój jedyny, ukochany, ulubiony; ten, bez którego ja żyć nie mogę, nie chcę — wyrwało się z ust cyganki — ratuj go! Ratuj!
— A jeżeli tak, nie mam się po co spieszyć — rzekł pan Adam — będziesz teraz moją!
— Jeśli on umrze, i ja umrę, a niczyją nie będę! — krzyknęła boleśnie cyganka drąc z gniewu rąbek i suknią — wysyłaj ludzi, wysyłaj ludzi!
Zapał z jakim wołała, głośny krzyk jéj, już był cały dom poruszył. Słudzy zgromadzili się we drzwiach, a twarze ich zobaczywszy Aza, poczęła ku nim z błaganiem się zwracać, ręce łamiąc, płacząc i wzywając od wszystkich ratunku.